czwartek, 22 marca 2012

smęty...




Albo to depresja albo przesilenie wiosenne albo zespół napięcia. Albo wszystko to po trochu mnie męczy. Generalnie popadłam w otchłań rozpaczy...no może przesadzam, może to nie odchłań, tylko chwilowy zjazd i nie rozpacz, tylko przygnębienie. W każdym razie towarzyszące mi na co dzień uśmiech i radość się na razie ulotniły. Uśmiech z radością wzieli sobie urlop, chyba muszą ode mnie odpocząć, za bardzo je ostatnio eksploatowałam.

 
Żeby nie było, mam masę powodów do szczęścia i żadnych w sumie większych problemów. Także narzekać nie powinnam, a nawet mi nie wypada. I generalnie mi głupio...Ale jako że to mój bloog i sobie mogę pozwolić na wszelkie ekstrawagancje, to se dziś trochę posmęcę!

 
Czuję się zmęczona. Głównie pracą. Nie żebym nie rozumiała, że sens każdej istoty ludzkiej w pracy właśnie tkwi, bo PRACA USZLACHETNIA, a przede wszystkim pozwala zaspokoić różne potrzeby, wiecie takie przyziemne, mieszkaniowe, jedzeniowe i takie tam. No ale niestety doszłam do wniosku, że nie lubię już mojej pracy, tej konkretnie suki, co to do niej każdego dnia jadę rano zastanawiając się czy jest tego warta.
No i jednogłośnie stwierdzam "NIE JEST".

 
Po pierwsze: Zaspokaja zbyt mało moich potrzeb. Moje potrzeby zaspokaja głównie mąż, ale to już inna para kaloszy...
Po drugie: Jest za daleko! Na serio, ponad trzydziści kilosów w jedną stronę przebijając się przez całą stolicę może człowieka wykończyć.
Po trzecie: Dopadło mnie wypalenie zawodowe, wszystko co robię 'pracując' mnie irytuje i wkurwia nieprzeciętnie, a to raczej nienajlepiej wróży na przyszłość.
Po czwarte: Właśnie odeszła z pracy kolejna już moja super kumpela i oto zostałam sama jak palec. I zrozumiałam, że dotychczas 'jakoś' było, bo były one. W pracy dobrze się bawiłam więc nie zwracałam uwagi na różne niedogodności.

 
Tak to oto zrobiłam sobie rachunek sumienia i niestety kurwa nie wyszedł najzajebiściej.

 
Ale niestety jako że w najbliższej przyszłości planuję począć i porodzić syna lub córkę, zmiana pracy w tym momencie nie jest chyba najlepszym pomysłem. Ewentualny przyszły pracodawca mógły się z deczka wkurwić jakbym zapragneła sobie tak od razu u niego inkubować potomka. Mogłabym nie zdążyć dać sie poznać z dobrej strony. A jest co poznawać, mówię Wam :)

 
Także czekam co przyniesie los...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz