czwartek, 29 marca 2012

podróże do pracy ciąg dalszy



I znowu źle ulokowałam uczucia. Za każdym razem próbuję innych pozycji i miejsc i za każdym razem mam pecha. I nigdy, tam gdzie ja akurat się ustawię, nikt z siedzących wcześniej niż ja z autobusu wyjść nie zamierza. Wyjść i mi ustapić miejsca. Także zawsze stoję. Stałam też i dziś. I jak co dzień ubolewałam nad swoją niedolą. Czyli dzień jak co dzień.

 
Czasem, z nadzieją sprawiedliwości tego żywota wsiadam. Wsiadam i sobie myślę, że kiedyś gdzieś ktoś doceni to, co ja teraz robię, że stoję tyle czasu jadąc co rano środkiem transportu publicznego co się autobusem zowie i że ci wszyscy ludzie co sobie tak wygodnie siedzą, zrozumieją w końcu, że tej pani (mi mnie) bardziej siedzenie się należy. I że wstaną, ustąpią i jeszcze przeproszą, że do tej pory niesłusznie zajmowali.

 
I widzę ten dywan czerowny, po którym krocze, i nawet widzę płatki róż na tym dywanie... i tak zmierzam w kierunku tej wolnej miejscówki, wszyscy wokoło biją brawo i łączą się w żalu nad mym cieżkim losem dojazdów do pracy, klepią po plecach, no jak nic czuję ich wsparcie...

 
Niestety póki co, jak na złość, wszyscy wokoło wysiadają i tylko ja mam za daleko żeby tak oto wolną miejscówkę na nowo zasiedlić. Przy mnie wszyscy siedzący zawsze do pętli muszą jechać albo na bezczela (no bo to już jest naprawdę przegięcie) wysiadają przystanek przed moim. Teraz, wybaczcie, to trochę poniewczasie- sobie myślę- teraz to ja mam to gdzieś. Gnomy jedne, złośliwe...

 
Ale wierzę szczerze, że gdzieś jest takie miejsce na ziemi, a może to raj, takie miejsce piękne, gdzie każdy, nieważne, młody czy stary, mały czy duży, głupi czy mądry, kobieta czy meżczyzna, kierownik czy jego podwładny, no każdy bez wyjątków, i nieważne kiedy wsiada czy kiedy wysiada, zawsze siedzi w autobusie. No istny raj, mówię Wam...

 
Ciąg Dalszy Nastapi....bo nie wyobrażam sobie żeby nie nastąpił...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz