czwartek, 28 lutego 2013

Palcem po mapie


Wyspy Zielonego Przylądka...niech stracę ;)


ps. Kenię sprzątnięto nam sprzed nosa. rzuciły się, hieny jedne...

środa, 27 lutego 2013

Poczucie winy u Eweliny


Matka Eweliny nie wykazała przesadnego entuzjazmu na wieść o wyjeździe córki. Nie starała się nawet udać zainteresowania i radości z powodu szczęścia córki, jakim był planowany właśnie wypad w marcu w jakieś ciepłe miejsce na świecie.

Ewelina oczekiwała od matki tego, czego jej zdaniem można było od matki oczekiwać, jak na przykład współodczuwania, zainteresowania, radości z sukcesów córki, wspólnego radowania się gdy nadarza się okazja do radowania. Wyobrażała sobie, że razem będę nerwowo skakać i pokrzykiwać „ale fajnie ale fajnie”. Natomiast już nie pierwszy raz okazało się, że matka Eweliny wymyka się wszelkim ramom i schematom.

Reakcja matki, a właściwie jej brak, w pierwszej chwili  zaskoczył Ewelinę, ale po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że właściwie tego się spodziewała. Podobna sytuacja miała miejsce dwa miesiące wcześniej, gdy Ewelina  dostała propozycję awansu w pracy i o tej radosnej nowinie chciała od razu poinformować swoją matkę. Ta, nie mogąc wtedy rozmawiać, obiecała oddzwonić później.  Ewelina poinformowała ją tylko enigmatycznie o tematyce rozmowy, dając wyraz swojej wielkiej radości i podekscytowaniu.  Nie odzwoniła ani później, ani dnia następnego i następnego. Ewelina się leciuchno podkurwiła i też nie dzwoniła. Po tygodniu dostała sms z wyrzutem od matki, że ją zaniedbuje i się nie odzywa. Temat awansu został poruszony dużo dużo później, gdy Ewelina piastowała już nowe stanowisko.

Jak sie okazało sytuacja braku reakcji ze strony matki Eweliny miała się powtórzyć. 
Po radosnym „Mamo, wyjeżdżamy” zapadła niczym niezmącona cisza. Jedyne słowa, na jakie matka Eweliny się zdecydowała, to informacja przepełniona smutkiem i żalem, że ona nigdy nigdzie nie była.  Ewelina zrozumiała, że jej wyjazd to wielkie faux pas wymierzone w stronę matki, w związku z tym zamilkła w tym temacie na wieki. 

Do końca dnia temat wyjazdu Eweliny nie został już poruszony. Obie panie dalszy ciąg dnia spędziły na zakupach. Zachowanie matki Eweliny w sklepie jest zawsze podobne, da się wyłuszczyć w punktach i przypomina zachowanie pięciolatka w sklepie z zabawkami. Wszystko jej się podoba, wszystko chce mieć, wszystko ogląda, nawet to, co jest jej zupełnie niepotrzebne i nie planuje kupić. W związku z tym wypad na zakupy, nawet te „szybkie”  z matką Eweliny trwa za każdym razem co najmniej kilka godzin . Następnie matka Eweliny przy kasie zawsze zamiera usłyszawszy wysokość kwoty do zapłaty, zastanawia się czemu tak dużo, pani ekspedientka poczuwa się do winy z powodu dużego rachunku, wyłuszcza zdenerwowanej klientce co ta łaskawie zakupiła. Matka Eweliny z łaską uiszcza rachunek,  wychodząc ze sklepu ze zdenerwowaniem podsumowuje, że nie wie na co wydała tyle pieniędzy, bo właściwie nic nie kupiła, a już na pewno nic, co tak naprawdę było jej potrzebne. Następnie Ewelinę ogarnia poczucie winy, że zabrała matkę do sklepu, bo to tak, jakby zabrała alkoholika do monopolowego.
 
Może Ewelina wyciągnie z tego dnia jakieś wnioski na przyszłość? Ale wątpię...szczerze mówiąc...

wtorek, 26 lutego 2013

Co w trawie piszczy. Odcinek 3


odcinek trzeci poczytnego cyklu "Co w trawie piszczy" postanowiłam poświęcić na przegląd super fajnych pudelkowych par roku 2012.


na wzmiankę zasługują bez wątpienia- Tomasz Karolak i Viola Kołakowska (oni to nieformalne miejsce pierwsze w rankingu, gdybyśmy jakikolwiek ranking tu prowadzili)
nie wiem za bardzo kim jest Viola, poza tym, że ma chyba jakąś dysfunkcje mózgu. dla niezorientowanych- Tomasz "Ja przed Violą nigdy nie ukrywałem, że wciąż szukam" Karolak i Viola "Ja to przyjmuję i nie oczekuję już nic więcej" Kołakowska są niby parą, właśnie doczekali się swojego drugiego dziecka, choć właściwie jedyne co ich łączy to chyba to, że jakoś te dzieci spłodzili. za pewne więc utrzymują kontakty seksualne. niby wiele, a jednak...nie mieszkają ze sobą, nie bywają, Karolak chadza publicznie na randki z innymi. ostatnio ta najdziwniejsza para polskiego show-biznesu postanowiła udzielić wywiadu dla Gali, w którym potwierdziła, że jest porąbaną niby-parą. Karolak potwierdził, że nie chce się wiązać na stałe z żadną kobietą, a już na pewno nie z matką swoich dzieci. Viola "Musiałam nauczyć się być sama" dobrze udawała, że jej to nie przeszkadza. wizualizuję sobie to tak, że Karolak do niej wpada jak zapragnie domowego obiadu lub domowego bzykania, a nic ciekawszego na mieście się nie trafiło. 


kolejna para to Agnieszka Włodarczyk i Mikołaj Krawczyk znani bardziej jako "ciało astralne" (jak sami siebie określili). Mikołaj, który porzucił matkę swoich dzieci oraz dzieci i zakręcił się wokół koleżanki z serialu, w którym cała ta wesoła trójka razem sobie grała. Zając Aneta występująca w roli porzuconej teraz sobie radośnie samotnie wychowuje dziatki. Mikołaj "wyrodny ojciec" natomiast błyszczy przy boku Agnieszki. trzeba przyznać, iż się mocno podlansował stając się teraz "niezłym ciachem". Włodarczyk "wredna zdzira rozbijająca szczęśliwe rodziny" mocno spadła w rankingach popularności i nigdzie od tej pory nie może znaleźć pracy.
Jak zawsze najbardziej obrywa się tym "wrednym zdzirom". no cóż. life is brutal. 


nie zapominamy oczywiście o Moni "zostałam publicznie ukrzyżowana" Richardson oraz Zbysiu Zamachowskim. nad ich związkiem podobno twardo pracują obecnie spece od wizerunku żeby publicznie mogli się pokazywać bez  obawy bycia obrzuconym zgniłymi jajami ze strony publiki pragnącej krwi i sprawiedliwości. to było miejsce trzecie. ostatnie.


taki raczej bardziej odtwórczy ten wpis, także nie ma sensu już go przeciągać :) ale, że nie wszyscy są na bieżąco z takimi newsikami, stąd czasem się pokuszę o trochę pudelkowej publicystyki ;)



Bibliografia:
pudelek.pl
nocoty.pl
 

poniedziałek, 25 lutego 2013

Osiołkowi w żłoby dano, w jednym owies, w drugim siano


Ewelina cierpiała na chroniczny brak zdecydowania. Objawiał się on nie tylko podczas wyboru dania w restauracji gdzie wahała się pomiędzy kurczakiem w sosie słodko-kwaśnym a kurczakiem na ostro. Jej brak zdecydowania dawał wyraz również w innych sytuacjach, na przykład podczas wyboru wycieczki na tygodniowy romantyczny wypad z ukochanym małżonkiem.

Ewelina wraz z mężem postanowili zrobić sobie wakacje w marcu i wyskoczyć gdzieś, gdzie temperatura będzie sprzyjać kąpielom morskim. W grę więc wchodził wyjazd zagraniczny, bo choć Ewelina patriotką była, polskim morzem nie wzgardzała, to jednak okoliczności polskiej przyrody w marcu nie były sprzyjające.

Ewelinowstwo musiało więc podjąć decyzję co do miejsce predestynacji.
Budżet przeznaczony na wyjazd wykluczał Bali, Meksyk, czy Tajlandię. Tak naprawdę budżet ów nie pozostawiał małżonkom zbyt wielkiego wyboru...


Egipt. No fajnie. Ale już byli. Choć właściwie byli, ale i tak niewiele widzieli. Ale czy chcą zwiedzać czy odpoczywać? No głównie jednak odpoczywać, ładować akumulatory, plus ewentualnie jakaś jedna wycieczka fakultatywna. Jak odpoczywać, to zadowoleni byli z Taby- fajne hotele, spokój, ale czy jednak nie za spokojnie? Super, że hotele sprawdzone, także raczej pewne, że byliby zadowoleni, ale czy to tak fajnie znowu jechać w to samo miejsce? Blisko do Petry w Jordanii, którą Ewelina pragnęła zobaczyć, to plus. Ale czy budżet wystarczy na drogą wycieczkę?
Może Hurgada. Stamtąd blisko do Luksoru. Ale znowu zawalone ludźmi. Choć może nie w marcu. Nie, w marcu też zawalone. Ale dobra, rozważmy Hurgadę. Mąż Eweliny znalazł hotel z aqua parkiem. Super!!!! Zjeżdżalnie, wodne atrakcje w cenie hotelu plus bardzo dobre opinii. Bierzemy! Ale Ewelina trzeźwo myśląca od razu dodała jeden do dwóch i wyszło jej, że jak aqua park, to na pewno też dużo dzieci. Dzieci plątających się, krzyczących. A Ewelina chciała jednak spokoju, żeby te akumulatory podładować. Poza tym aż tak dzieci nie kochała, częściej jej przeszkadzały niż ujmowały...także we will see... 

Wyspy Kanaryjskie. Byłoby fajnie, ale...bo zaraz Ewelina dopatrzyła się pewnego ALE. Zimno. Tylko 18 stopni, może będzie 20. I wiatr, będzie wiało od oceanu. Także zmarzniemy na pewno!

Madera- patrz wyżej.

Kenia. Ten wybór zaskoczył Ewelinę, gdyż budżet wyjazdowy nie przewidywał się rozmnożyć. Ale mąż Eweliny wypatrzył, iż ceny z last minute, choć nadal nie takie małe, robią się już bardziej w zasięgu Ewelinowstwa. No Kenia to już pewniak. Kto by się w ogóle zastanawiał między Kenią a Egiptem. Ale ale, nie Ewelina, która stwierdziła, że warto byłoby jednak przedyskutować czy to na pewno dobra decyzja. To, że Kenia pozostawia wszystkie wspomniane wcześniej miejsca daleko w tyle, tego Ewelina nie negowała. Ba, marzyła bardzo o takiej podróży. Ale czy aby na pewno ich stać na taki wyjazd? Czy cena spadnie, jeśli zdecydują się na wykupienie wycieczki w ostatniej chwili? A może wszystko się wyprzeda i zostaną z niczym? Czy jest sens tak ryzykować? No i jak już tam pojadą, to przecież trzeba jechać na Safari, bo inaczej wszyscy by ich wyśmiali, że byli w Kenii, a żyrafy nie widzieli. No, ale to znacznie podraża koszty. Z drugiej strony jechać do Kenii tylko po to żeby leżeć na plaży...no kicha, 12- 18 godzin podróży, to może jednak Egipt też ciepło, też ciepłe morze i plaża i w 3 godzinki jest się na miejscu? No i taniej...



Ehh, dylematów Ewelina ma bez liku...biedna biedna Ewelina. nikt nie powinien musieć się tak wahać...


niedziela, 24 lutego 2013

Sto lat blogusiu!!!




       DUŻO SZCZĘŚCIA I SŁODYCZY
       Z OKAZJI 1 URODZIN
       TWOJA PANCIA
       TOBIE ŻYCZY

poniedziałek, 18 lutego 2013

piątek, 1 lutego 2013

Niby piątek, a jednak zawiódł





Dopiero 10, a ja już dziś:
- mam zły nastrój
- nie wyspałam się
- zepsułam buty. odkrywszy ten fakt na przystanku autobusowym, zmuszona byłam wrócić do domu i je zmienić. i w związku z tym...
- spóźniłam się do pracy
- po kolei uciekły mi wszystkie autobusy w drodze do pracy
- weszłam do pracy, a w moim pokoju siedziała sobie kierowniczka więc moje spóźnienie bez wątpienia nie uszło jej uwadze
- zmoczył mnie deszcz
- przewiał wiatr
- zmarzłam
- mam katar
- boli mnie głowa
- jestem głodna
- jestem śpiąca co niewątpliwie jest skutkiem tego, że się nie wyspałam
- jestem wsciekła, że czas mi tak przecieka między palcami
- boję się, że niedługo się obudzę z pięćdziesiątka na karku i się nawet nie zorientuję, że to już


jakoś dziś nie dostrzegam światełka na końcu tego tunelu...