czwartek, 20 września 2012

kto zasponsoruje moje wesele?



też się nie możecie doczekać looku ślubnej kiecki najgorętszej panny młodej tego roku? ja szalenie. wprost umieram z ciekawości. w mediach tylko jakieś strzępy informacji, no za mało za mało. kryształy swarovskiego to prawie każda panna młoda może przecież mieć. paparazzi jakoś się nie spisują. niby wszędzie czytam, że śledzą każdy jej ruch, ale kiecki nie wyśledzili. czuję, że może być grubo. była prezydentówna chyba wyssała styl i klasę z mlekiem matki. no tak myślę...


te kiecki ślubne jakoś tak wciąż mnie kręcą. temat w moim przypadku już jest niestety nieaktualny (a może na szczęście), raczej nie planuję kupować kolejnej. stąd podkarmiam swego świra ślubami celebrytów i celebrytek. nie chadzam. tylko oglądam fotosy i cieszę oczy. bądź nie cieszę, tylko krytykuję, bo nawet "wielkim znanym i bogatym" zdarzają się wpadki. patrz taka liszowska, toż to przecież wdziała suknię jak z lumpeksu.


chyba złamię zasadę i wejdę w weekend na pudla. nie doczekam do poniedziałku, kiedy to przy porannej kawie robię przegląd prasy- pudelek, nocoty, plotek, pomopnik itd. już coś pewnie będą mieli. chociaż jakieś fotosy z oddali. a na takie pienkne wyfotoszopowane trzeba będzie poczekać. ponoć kwaśniewska podpisała kontrakt na obsługę ślubu z jednym z kolorowych pism. jakim? nikt nie wie. tajemnica. party? nie, chyba nie wypada. elle chyba się nie specjalizuje w ślubach gwiazd. obstawiam vivę lub galę. one są takie uniwersalne- od ślubów aleksander kwaśniewskich po rodzinne dramaty kasi figur. we will see. ale myśle, że to viva fundnie kwaśniewskim-badachom czy też badachom-kwaśniewskim to spa dla gości i dwupoziomowy apartament na poślubną noc.


szkoda, że viva nie chciała moich zdjęć ślubnych. na moje wesele wydaliby sporo mniej, naprawdę :) nawet bym sobie dała pstrknąć fociaczka z ostatnim numerem w dłoni...że niby czytam. między tortem a poprawinami.  


aaaszukam sponsora! na mój przyszły, ewentualny, mam nadzieję jednak niedoszły ślub. ale jakby co. na wszelki wypadek. tanio!
tylko poważne oferty!!!


poniedziałek, 17 września 2012

powtórka z rozrywki




Jak się okazało, Zarząd Transportu Miejskiego nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Po błogim okresie pod tytułem „komunikacja miejska mon amour” i względnie spokojnych 3 miesiącach dojazdów środkami transportu publicznego, skorelowanych oczywiście z potrzebą gawiedzi do spędzania urlopów gdzieś poza miastem, ZTM znów krzyknął do mnie tymi słowy – Kochanieńka witamy cię w naszej bajce. Tęskniłaś? Ja krzyknęłam „Ni chuja. Wcale nie tęskniłam!”
Ale już było za późno.

Już moje  go home, sweet home zajmuje mi pół godziny dłużej.

Już mam więcej czasu na poszukiwanie sensu życia i przemyślenia czy zaszczycić Męża schabowymi z kapustą czy raczej mielonymi z buraczkami, w oczekiwaniu na kolejny autobus, który się właśnie spóźnia.

Już cała ta ludzka szarańcza okupuje wszystkie co do jednego autobusy, nie pozostawiając ani jednego miejsca siedzącego, a nawet i stojącego.

No istna tragedia!

A to jeszcze nie koniec. Na mieście chodzą słuchy, że październik będzie gorszy, bo studenci robią wtedy wjazd  na chatę.

 

Bosze, gdzie mi przyszło żyć i dojeżdżać??!!

poniedziałek, 3 września 2012

szkoła wita!



Poniedziałek, 03 września, i ho ho ho drogie Dziatki, szkoła mówi wam Witajcie w mojej bajce, zewrzyjcie poślady i zapraszam w moje skromne progi.


wcale mi ich nie żal. szczerze mówiąc. ile w końcu można mieć wolnego?! taka szkoła toż to przecież sama przyjemność. skakałabym z radości za 2 miechy wolnego w zamian za kilka miesięcy spotkań towarzyskich i pielęgnowania swoich relacji społecznych. za możliwość poszerzania swoich horyzontów, za tą cenną wiedzę, którą szeregi nauczycieli łaskawie chcieli wpoić. i nie trzeba tego robić w tak zwanym międzyczasie. nie nie, trzeba tylko iść do szkoły, posłuchać i zapamiętać. koniec. i jeszcze narzekają!


uważam, że to jednak duża niesprawiedliwość. osobiście sądzę, że mi bardziej się wolne należy. a nie, tylko 2 tygodnie wakacji za pozostałe 50 ciężkiej pracy? kto to w ogóle wymyślił???


a już studenci, to są w ogóle chujki. mogliby się tak nie obnosić z tymi swoimi 3 miesiącami wakacji.  jeszcze ciekawsza porcja wiedzy do wpojenia, jeszcze bogatsze życie towarzyskie. i jeszcze dłuższe wakacje. to jest już mega przegięcie.



studia...to było coś. nauczona doświadczeniem z pierwszego roku, postanowiłam już nigdy więcej nie mieć poprawek aby wakacje trwały maksymalnie długo jak trwać mogły. to było najpierwszy i być może jedyny powód aby później już zawsze wszystko w terminie "wykuć, zdać i zapomnieć" ;)



i tak, jak z biczaszczelił minęło mi już 7 lat od zakończenia studiów. i właśnie oto kolejne wakacje się kończą. nie wiem, jak to się stało, bo doskonale pamiętam, że przed chwilą się zaczynały. mogłabym sobie dać rękę uciąć, że to było z tydzień, maks dwa tygodnie temu. ktoś mnie tu gdzieś robi w wała, mówię Wam.