wtorek, 20 marca 2012

dzień bez awantury to dzień stracony


W weekend znowu gościliśmy gości. Wiem wiem co pomyślicie, "ale towarzyscy młodzi ludzie, co weekend goście, znajomi, zero nudy, imprezy rulez". Ja nawet dodam, że nie tylko w weekendy, ale to tak tylko dla dobrego pijaru ;) No i generalnie wszystko byłoby gites, gdyby nie fakt, że to akurat taki przykładny rodzinny niedzielny obiad był. Zero szaleństw i picia wódy na umór. Także generalnie w sobotę włączyłam sobie motorek w tylnych czterech literach, odpicowałam mieszkanie na luks żeby się świeciło i podłoga wypastowana dobry poślizg miała (zgodnie ze standardami mojej rodzicielki, u której to dobrze wypastowana i wyfloterowana podłoga warta jest ofiar w ludziach, bo nie jedna już osoba bliska była utraty życia, a co najmniej skręcenia sobie kostki na tejże wypastowanej i wypolerowanej podłodze). Także generalnie cały dzień sprzątałam, a potem, jako przykładna gospodyni domowa postanowiłam zaserwować gościom dania własnymi ręcami przygotowane, także najpierw napychałam papryki czerowne mięsnym farszem, potem w rozbite piersi z kurczaka nakładałam wcześniej podsmażone na masełku pieczarki z cebulką i żółktym serkiem formując z nich koniec końców coś a la de volaille, następnie blenderowałam zawartość zupy robiąc z niej bardziej wyrafinowaną zupę krem. No i ciasto, żeby nie było, że zapomniałam o deserze. Nie przystoi takie faux pas takiej housewife jak ja. Czyli ciasto z kajmakiem, budyniem, bitą śmietaną też było. Generalnie miałam mocne postanowienie nie wypuścić nikogo kto nie będzie się toczył z przejedzenia. Postanowienia dotrzymałam, a jakże i goście mnie w tym względzie nie zawiedli.

 
Także niedzielne popołudnie przebiegało bez zarzutu, konsumowaliśmy sobie, popijaliśmy winko, raczyliśmy się kawką z mlekiem spienionym, co go spienił mój wypasiasty ekspres do kawy (najbardziej w nim podoba mi się to, że spienia mleko, to, że też robi kawę jest dla mnie sprawą drugorzędną), obdarowywaliśmy się wzajemnie komlementami i wszystko zmierzało w dobrym kierunku, ale...No właśnie ALE niestety miało miejsce. W mojej rodzinie rodzinny obiad bez awanturki to obiad stracony. Taki obiad bez ikry, można by rzec. Mówimy 'awanturka' myślimy 'moja matka rodzicielka' co to się ostatnimi czasy specjalizuje w tym temacie.

 
A zaczęło się niewiennie, ale cóż każdy powód jest dobry żeby zrobić scenę. I jako że moja siostra i matka działają na siebie jak kibice Polonii na kibiców Legii, czyli jak przysłowiowa płachta na byka, to i powód szybko się znalazł. Od słowa do słowa rodzicielkę dopadł wkurw zwany wkurwem maksymalnym, niepochamowanym, zero kompromisu. Jestem zła, tak więc spierdolę wszystkim innym humor i nie mam z tym najmniejszego problemu- tak to można podsumować. W sekundzie żale i wyrzuty zostały skierowane również w moją stronę, choć nie wypowiedziałam ani jednego słówka. Wiem to na pewno, że ani jedno słówko z mych ust nie padło, gdyż pamiętam dokładnie jak w myślach sobie powtarzałam żeby siedzieć cicho i przeczekać, bo jednak inni goście, dalsza trochę rodzina (choć już przyzwyczajona do podobnych występów matki mej), choć kulturalnie udają że jakoby ich w tym momencie nie było, jednakowoż są i chciałabym żeby mimo wszystko miło ten obiad zapamiętali, także siedzę i czekam aż wkur minie, bo zazwyczaj mija. Ale póki co nie zbliżamy się do tego wyczekiwanego momentu. Póki co wkurw narastał, ja zresztą też niemałą miałam w tym zasługę (choć za cholerę nie wiem jaką, bo ani jedno słóweńko, no wiecie) i słyszę "że ona ostatni raz już jest na takim obiedzie, że zaraz już sobie stąd idzie, że nikt jej nie szanuje, JEJ, MATKI RODZICIELKI, co to swe dziatki tu obecne własnoręcznie urodziła, własną piersią wykarmiła, a one takie niewdzięczne. Czara goryczy się przelała. A że niedziela dniem pięknym i słonecznym była i wszyscy na rozcież balkony rozwalili, to i sąsiadom się z tej matczynej pogadanki też coś uszczknęło. Także sąsiedzi nas jeszcze nie znają, my sąsiadów póki co też nie, ale oni już co nieco wiedzą o wielkim nieszczęściu jakie to dotknęło matkę moją na niedzielnym obiedzie u córki. I zabijcie mnie, ale za cholerę Wam nie powiem o co jej poszło...

 
Bo generlanie matka moja od jakiegoś czasu, a właściwie od kilku już lat jest nieradzącą sobie ze sobą i własnymi emocjami, przepełnioną żalem i wyrzutami do wszytkich wokoło, tylko nie do siebie kobietą. Nieprzyjmującą żadnych uwag pod swoim adresem i przekonaną o swej wspaniałości egocentryczką. Uważającą, że jej, jako matce wolno wszystko, łącznie ze zrobieniem bydła na rodzinnym miłym niedzielnym obiedzie. Kiedyś najbliższa mi osoba, przyjaciel i powiernik. Dziś, jej złote myśli rodem z Małego Księcia nie robią już na mnie wrażenia. Mały Książe jest super, naprawdę, ale jak się ma trzynaście lat, nie trzydzieści. Dziś uczeń przerósł mistrza i ten mistrz już mu nie imponuje tak jak kiedyś.

 
Jeszcze kilka lat temu najbliższa mi osoba, a teraz przepaść nas dzieląca rośnie z każdym kolejnym rokiem. I te tony żali, które codzinnie na mnie wylewa jeszcze tę przepaść pogłębiają. Bo nie mogę już organizować jej życia, bo mam własne. Bo nie mogę być wciąż obarczona i przytłoczona jej problemami, bo mam zaszczyt posiadać swoje, o których ona nawet nie chce słyszeć. Bo nie potrafi zrozumieć, że każdy jest kowalem własnego losu i każdy odpowiada za swoje życie i jego kształt. I że nikt inny nie zmieni jej życia w cudowną bajkę i że książę na białym koniu nie spadnie nagle z nieba. Że nie mogę wiecznie matkować swojej własnej matce!

 
Ale to wszystko mogę sobie co najwyżej na blogu napisać. Bo tego wszystkiego powiedzieć jej nie mogę, gdyż albowiem obraziłaby się na mnie do końca życia i jeden dzień dłużej. Niestety life is brutal.

 
Wkurw minął tak szybko jak się zaczął, czyli z prędkością światła i już potem wszyscy sobie razem radośnie gruchaliśmy udając, że jakoby nic się nie stało.


 
I na koniec żart sytuacyjny:
Mąż do żony:
- Który raz twoja matka była u nas na obiedzie?
- ..........
- Ostatni!

1 komentarz:

  1. Te streszczenie dnia jest moim ulubionym, czytałam juz to 4 razy i nadal sie śmieje ale nie powiem wszystko krok po kroku szczegółowo opisane :D taka rodzicielka to istny dar

    OdpowiedzUsuń