środa, 1 stycznia 2014

Niech nam się darzy


no no i nadszedł wcale niewyczekiwany nowy rok 2014....

czas na podsumowania i postanowienia.

miało nie być żadnych podsumowań i postanowień, bo po pierwsze pamiętam, jakbym dopiero co robiła zeszłoroczne postanowienia. było to na tyle niedawno, że nijak nie udało mi się ich zrealizować w tak, bądź co bądź, krótkim czasie. także właściwie postanowienia mam....ubiegłoroczne. po drugie, czy tak naprawdę potrzebne są te podsumowania?....owszem z nowym rokiem z nowym krokiem jak to się mówi, że niby zaczynam od nowa, tabula rasa, wszystko jest możliwe. ale czy rzeczywiście? czy faktycznie nic co było nie ma już znaczenia, czy na pewno od 1 stycznia Nowego Roku rozpocznę swoje drugie nowe życie? nie mówię, że w moim życiu wszystko jest idealne i nie mam sobie nic do zarzucenia. o nieeee, wręcz przeciwnie, mam sobie fhuj do zarzucenia. osobista reorganizacja, prywatny remanent jest mi potrzebny jak mało komu. tyle, że już nie pierwszy to mój 1 stycznia, nie pierwszy nowy rok, nie pierwsze postanowienia...i nie pierwsze rozczarowanie związane z tym noworocznym optymizmem.  ale co tam, niech stracę...


rok 2013 był tak se. nie był zły, ale nadzwyczaj dobry raczej chyba też nie. taki raczej niezapamiętywalny w dłuższej perspektywie czasu. może właściwie nic w tym złego, lepiej nie rzucać się przesadnie w oczy, nie psuć nikomu krwi i siedzieć sobie w cichości. tak, tak chyba lepiej...bo przecież zawsze mogłoby być gorzej. 
a poza tym wyjątkowo szybko się skończył. to chyba jakaś przypadłość tych ostatnich lat. nagle i niespodziewanie się zaczynają, krótko trwają i jeszcze szybciej się kończą. taki był też i rok 2013. ledwie się do niego zdążyłam przyzwyczaić, a to już karzą mi się z nim żegnać. nie, że byłam jakoś wyjątkowo związana, ale co by nie było, dzieliłam z nim swoje życie, swój byt, któremu tu właśnie został odebrany perfidnie i bez żadnych skrupułów kolejny rok. i dlatego sylwester nie równa się dla mnie szampańskiej zabawie. wręcz przeciwnie, jest to jeden ze smutniejszych dni w roku. owszem przychodzi nowy rok, nowe oczekiwania, nowa jakoś. ale czy nikt nie pamięta o tym starym? o wszystkich tych latach, które już minęły? i że im się jest starszym to tych lat, które minęły jest coraz więcej, a coraz mniej tych, które dopiero nadejdą? czy w związku z tym jest na co czekać? 


ale ale, bo zgubiłam wątek...

podsumujmy więc:
1. nadal mam kochającego męża
2. mój mąż ma nadal kochającą żonę
3. nadal mamy uroczego i rozpuszczonego psa
4. odbyliśmy w tym roku kilka super podróży i wycieczek i mogliśmy tym samym się znaleźć w pięknych miejscach
5. odkryłam wielką radość z robienia własnoręcznych dekoracji domowych, szeroko rozumianego handmaidu, także mam nową pasję, a to jest super fajne
6. na sam koniec roku nauczyłam się szyć na maszynie (i szalenie mi się to spodobało).

postanowienia...
...zostały spisane na kartce. taki pomysł męża. trzymam je teraz pod poduszką. niech nabierają mocy :)



365 dni szczęścia życzę!




Miałaś przyjacielem być, o słodka ironio
Miałaś pomagać żyć, z przemijania drwić ze mną
Serie zgorzkniałych min oddajesz mi w zamian
Naiwny uśmiech znikł
Już go młodszym oddałam

W wymówki uzbrajam się - odkładam na później
Głęboko ukryty wdzięk chciał wyprężyć pierś dumnie
A z oczu mi patrzysz ty, o słodka ironio
Uczysz dorosłej gry, zabawy w ‘za późno’

Miała zestarzeć się ze mną nadzieja na coś, co czeka mnie
Miałam spokojnie przejść obok wiatraków, porażki godnie znieść
Miałaś pewność mi dać, nieważne, kto przegra, lecz kto jest sam
Dlaczego wiec oddać chce wszystko, co wiem, za niepewności jeden dzień
Za niepewności jeden dzień
Niepewności jeden dzień


Ania Dąbrowska, "Dorosłość oddać musisz albo niepewność"


jak ja ją rozumiem....

2 komentarze:

  1. :) Dla mnie też 2013 to rok, w którym handmejd mnie odkrył...;) I blogosfera... Fajne to jest i nareszcie mogę szpanować, że MAM HOBBY! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń