środa, 27 lutego 2013

Poczucie winy u Eweliny


Matka Eweliny nie wykazała przesadnego entuzjazmu na wieść o wyjeździe córki. Nie starała się nawet udać zainteresowania i radości z powodu szczęścia córki, jakim był planowany właśnie wypad w marcu w jakieś ciepłe miejsce na świecie.

Ewelina oczekiwała od matki tego, czego jej zdaniem można było od matki oczekiwać, jak na przykład współodczuwania, zainteresowania, radości z sukcesów córki, wspólnego radowania się gdy nadarza się okazja do radowania. Wyobrażała sobie, że razem będę nerwowo skakać i pokrzykiwać „ale fajnie ale fajnie”. Natomiast już nie pierwszy raz okazało się, że matka Eweliny wymyka się wszelkim ramom i schematom.

Reakcja matki, a właściwie jej brak, w pierwszej chwili  zaskoczył Ewelinę, ale po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że właściwie tego się spodziewała. Podobna sytuacja miała miejsce dwa miesiące wcześniej, gdy Ewelina  dostała propozycję awansu w pracy i o tej radosnej nowinie chciała od razu poinformować swoją matkę. Ta, nie mogąc wtedy rozmawiać, obiecała oddzwonić później.  Ewelina poinformowała ją tylko enigmatycznie o tematyce rozmowy, dając wyraz swojej wielkiej radości i podekscytowaniu.  Nie odzwoniła ani później, ani dnia następnego i następnego. Ewelina się leciuchno podkurwiła i też nie dzwoniła. Po tygodniu dostała sms z wyrzutem od matki, że ją zaniedbuje i się nie odzywa. Temat awansu został poruszony dużo dużo później, gdy Ewelina piastowała już nowe stanowisko.

Jak sie okazało sytuacja braku reakcji ze strony matki Eweliny miała się powtórzyć. 
Po radosnym „Mamo, wyjeżdżamy” zapadła niczym niezmącona cisza. Jedyne słowa, na jakie matka Eweliny się zdecydowała, to informacja przepełniona smutkiem i żalem, że ona nigdy nigdzie nie była.  Ewelina zrozumiała, że jej wyjazd to wielkie faux pas wymierzone w stronę matki, w związku z tym zamilkła w tym temacie na wieki. 

Do końca dnia temat wyjazdu Eweliny nie został już poruszony. Obie panie dalszy ciąg dnia spędziły na zakupach. Zachowanie matki Eweliny w sklepie jest zawsze podobne, da się wyłuszczyć w punktach i przypomina zachowanie pięciolatka w sklepie z zabawkami. Wszystko jej się podoba, wszystko chce mieć, wszystko ogląda, nawet to, co jest jej zupełnie niepotrzebne i nie planuje kupić. W związku z tym wypad na zakupy, nawet te „szybkie”  z matką Eweliny trwa za każdym razem co najmniej kilka godzin . Następnie matka Eweliny przy kasie zawsze zamiera usłyszawszy wysokość kwoty do zapłaty, zastanawia się czemu tak dużo, pani ekspedientka poczuwa się do winy z powodu dużego rachunku, wyłuszcza zdenerwowanej klientce co ta łaskawie zakupiła. Matka Eweliny z łaską uiszcza rachunek,  wychodząc ze sklepu ze zdenerwowaniem podsumowuje, że nie wie na co wydała tyle pieniędzy, bo właściwie nic nie kupiła, a już na pewno nic, co tak naprawdę było jej potrzebne. Następnie Ewelinę ogarnia poczucie winy, że zabrała matkę do sklepu, bo to tak, jakby zabrała alkoholika do monopolowego.
 
Może Ewelina wyciągnie z tego dnia jakieś wnioski na przyszłość? Ale wątpię...szczerze mówiąc...

1 komentarz:

  1. A ja się cieszę Waszym szczęściem i czekam na fotorelację!
    ps. te wyspy to przecież prawie jak Kenia ;)

    OdpowiedzUsuń