Matka Eweliny nie wykazała przesadnego entuzjazmu na wieść o
wyjeździe córki. Nie starała się nawet udać zainteresowania i radości z powodu
szczęścia córki, jakim był planowany właśnie wypad w marcu w jakieś ciepłe
miejsce na świecie.
Ewelina oczekiwała od matki tego, czego jej zdaniem można
było od matki oczekiwać, jak na przykład współodczuwania, zainteresowania,
radości z sukcesów córki, wspólnego radowania się gdy nadarza się okazja do
radowania. Wyobrażała sobie, że razem będę nerwowo skakać i pokrzykiwać „ale
fajnie ale fajnie”. Natomiast już nie
pierwszy raz okazało się, że matka Eweliny wymyka się wszelkim ramom i schematom.
Reakcja matki, a właściwie jej brak, w pierwszej chwili zaskoczył Ewelinę, ale po chwili zastanowienia
doszła do wniosku, że właściwie tego się spodziewała. Podobna sytuacja miała
miejsce dwa miesiące wcześniej, gdy Ewelina dostała propozycję awansu w pracy i o tej
radosnej nowinie chciała od razu poinformować swoją matkę. Ta, nie mogąc wtedy
rozmawiać, obiecała oddzwonić później. Ewelina poinformowała ją tylko enigmatycznie o
tematyce rozmowy, dając wyraz swojej wielkiej radości i podekscytowaniu. Nie odzwoniła ani później, ani dnia następnego
i następnego. Ewelina się leciuchno podkurwiła i też nie dzwoniła. Po tygodniu
dostała sms z wyrzutem od matki, że ją zaniedbuje i się nie odzywa. Temat
awansu został poruszony dużo dużo później, gdy Ewelina piastowała już nowe stanowisko.
Jak sie okazało sytuacja braku reakcji ze strony matki Eweliny miała się
powtórzyć.
Po radosnym „Mamo,
wyjeżdżamy” zapadła niczym niezmącona cisza. Jedyne słowa, na jakie matka
Eweliny się zdecydowała, to informacja przepełniona smutkiem i żalem, że ona
nigdy nigdzie nie była. Ewelina
zrozumiała, że jej wyjazd to wielkie faux pas wymierzone w stronę matki, w
związku z tym zamilkła w tym temacie na wieki.
Do końca dnia temat wyjazdu Eweliny nie został już poruszony.
Obie panie dalszy ciąg dnia spędziły na zakupach. Zachowanie matki Eweliny w
sklepie jest zawsze podobne, da się wyłuszczyć w punktach i przypomina
zachowanie pięciolatka w sklepie z zabawkami. Wszystko jej się podoba, wszystko
chce mieć, wszystko ogląda, nawet to, co jest jej zupełnie niepotrzebne i nie
planuje kupić. W związku z tym wypad na zakupy, nawet te „szybkie” z matką Eweliny trwa za każdym razem co
najmniej kilka godzin . Następnie matka Eweliny przy kasie zawsze zamiera
usłyszawszy wysokość kwoty do zapłaty, zastanawia się czemu tak dużo, pani ekspedientka
poczuwa się do winy z powodu dużego rachunku, wyłuszcza
zdenerwowanej klientce co ta łaskawie zakupiła. Matka Eweliny z łaską uiszcza
rachunek, wychodząc ze sklepu ze
zdenerwowaniem podsumowuje, że nie wie na co wydała tyle pieniędzy, bo właściwie
nic nie kupiła, a już na pewno nic, co tak naprawdę było jej potrzebne. Następnie
Ewelinę ogarnia poczucie winy, że zabrała matkę do sklepu, bo to tak, jakby
zabrała alkoholika do monopolowego.
Może Ewelina wyciągnie z tego dnia jakieś wnioski na przyszłość? Ale wątpię...szczerze mówiąc...
A ja się cieszę Waszym szczęściem i czekam na fotorelację!
OdpowiedzUsuńps. te wyspy to przecież prawie jak Kenia ;)