No i doczekali my rocznicy. Pięknej. Okrąglutkiej. To dwa lata jak ślubowałam memu Ukochanemu,
że będę najwspanialszą żoną na świecie. Z obietnicy póki co się wywiązuję ;)
Czy coś w tym czasie się zmieniło? Właściwie tak. Jest coraz
fajniej! Mam odczucie, że z każdym kolejnym rokiem naszej znajomości więź
między nami coraz bardziej się zacieśnia. Coraz większa miłość, coraz większa
bliskość, zaufanie, przyjaźń. Jeżeli tak będzie dalej, to za kolejnych
kilkanaście lat rozpłynę się z tego szczęścia i miłości. Także póki co mamy same diamenty z nieba... :)
Oczywiście jestem przygotowana, że ten pałac może kiedyś
runąć, ale zakładam, że uda nam się go szybko odbudować, bo fundamenty będzie
miał niezniszczalne.
Wszyscy wokoło gadają
o kolejnych „kryzysowych” punktach na
osi czasu każdego związku. I tak słyszałam już o kryzysie po dwóch
latach, potem po czterech, sześciu... Póki co przetrwaliśmy je wszystkie. Tzn.
przetrwaliśmy te rocznice bez kryzysów. Więc czekam. Nie żebym była pesymistką,
ale wolę być czujna i przygotowana. Lepszy wróg znany niż nieznany J
Podobno najwięcej rozwodów jest w pierwszym i dwudziestym roku po ślubie. Do dwudziestki mi jeszcze daleko więc póki co chyba nie powinnam się martwić?Będąc nastolatką wydawało mi się, że wyjdę za mąż z rozsądku. Chyba mój praktyczny stosunek do życia brał wtedy górę. Okazało się natomiast, że wyszłam za mąż i z rozsądku i z miłości. I to jakiej!
Fajnie!
Gratulujemy i życzymy szczęścia oraz wytrwałości w dalszym wspólnym życiu !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPs. Mamy tez nadzieje, że dorobicie się lepszych schodów ;D
tego nie skomentuję ;)
Usuńwpuścić Was do domu...:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń